— Wygląda na to, że wszystko ustalone.
Po raz pierwszy, od kiedy ją spotkali, na ustach
Nomii zagościł uśmiech — skromny i pełen godności, jakby uważała, że księżniczce
nie przystoi śmianie się w głos, ale Fay nie mógł oprzeć się wrażeniu, że
dziewczyna czerpała radość z obserwowania reakcji Łowców.
— Ale ja nie chcę — jęknął po raz setny Gideon. —
Jeśli w skali od jeden do dziesięciu miałbym określić, jak podoba mi się ten
pomysł, to dałbym mu minus sto punktów, jeśli kogoś to interesuje.
Nick nerwowo zerknął na noże leżące na stole i
bąknął coś o braku instynktu samozachowawczego.
— Chcesz, tylko jeszcze o tym nie wiesz. — Fay
pogroził bardowi widelcem, na który nadział plasterek pomidora. — Pasujesz do
tej roli jak ulał.
Teraz, gdy utracili status więźniów, mogli siedzieć
w ogromnej jadalni i z lubością pałaszować posiłek, co zwłaszcza dla Nicholasa
i Gideona było nie lada wydarzeniem. Całymi tygodniami zamartwiali się w celi,
ciesząc się na widok byle kromki chleba. Patrząc na bogato zastawiony stół,
Nick zabierał się za każdą potrawę powoli, czyniąc z tego uroczysty rytuał,
dalej nie mogąc uwierzyć w swoje szczęście. Gideonowi z kolei niewiele było
trzeba, by zapomniał o trudach poprzedniego dnia i szybko przyzwyczaił się do
nowej sytuacji. Miał nawet siłę, aby głośno narzekać na uprzejme, acz stanowcze
sugestie księżniczki, czego Fay nie uważał za zbyt roztropne.
Bard ze smętną miną kroił jagnięcinę, mrucząc pod
nosem. Wpatrywał się w talerz, jak gdyby miał z niego wyczytać swoje przyszłe
losy. Wizje podsuwane przez wyobraźnię wyraźnie nie przypadły mu do gustu.
— Łatwo ci mówić, ty przynajmniej będziesz robić coś
ekscytującego — rzucił z wyrzutem.
Po burzliwej dyskusji ustalili, że przygotowania do
podróży zajmą co najmniej tydzień, zwłaszcza że Nomia nadzorowała wiele spraw
na zamku i musiała upewnić się, że nikt nie ucierpi zbytnio z powodu jej
nieobecności. Nie chcąc tracić czasu, stwierdzili, że w tym czasie dobrze
byłoby poszukać przydatnych informacji w okolicy oraz poznać świat bliżej. Łowcy
zostali pozbawieni mocy, a co za tym idzie, nie mogli też ukryć swojej
obecności w Emmerish ani przybrać cudzej tożsamości — w związku z tym musieli
sobie jakąś stworzyć. Na czas nieokreślony stali się mieszkańcami tego świata,
więc wraz z Nomią wymyślili, czym będą się zajmować.
Fay, jak od razu zażądała księżniczka, miał zdobyć
zaufanie faerie usiłujących obalić króla. W tym celu musiał udać się do puszczy
Illithriel, wejście do której leżało niebezpiecznie blisko zamku. Nomia
twierdziła, że według plotek grupy rebeliantów ostatnimi czasy skupiały się
właśnie na obrzeżach lasu, czekając na odpowiedni moment, by uderzyć.
Nicholas — niezbyt wylewny i pełny energii — był
świetnym obserwatorem oraz typem myśliciela, co Fay i Nomia szybko dostrzegli. Dlatego
też chcieli, by do czasu podróży pozostał na zamku, gdzie mógłby poznać bliżej kolejną
z postaci — króla, a także przejrzeć zbiory biblioteczne, by poszukać wskazówek
w historii Emmerish. Poczynił też jedną trafną uwagę.
— Przypomniało mi się coś, przed czym ostrzega się
wszystkich nowych Łowców — powiedział. — Jeżeli za długo majstrujesz przy
jakimś świecie, to on może zacząć traktować cię jako swoją część. To znaczy, że
wzmianki o tobie mogą pojawić się w różnych książkach czy opowieściach.
Było to nadzwyczaj mądre spostrzeżenie i Fay
wyrzucał sobie, że wcześniej na to nie wpadł. Z drugiej strony to, że Nickowi
ten pomysł przyszedł do głowy, zdawało się potwierdzać, iż dobrze nadawał się
do tej roli. Nomia twierdziła, że zdoła racjonalnie wytłumaczyć jego obecność na
zamku, ale nie chciała zdradzić szczegółów, co mocno niepokoiło Nicholasa, który
jednak prędzej by umarł, niż ośmielił się zaprotestować.
Najmniej wymagająca misja przypadła w udziale
Gideonowi. Zadanie to, jak twierdził, było skrajnie nudne i godziło w honor
artysty. Otóż miasto, przy którym stał zamek, padło niedawno ofiarą aktów
wandalizmu ze strony dzieci faerie. Ucierpiały targi, sklepy i domy, a w tym oberża,
której właściciel rozważał zamknięcie biznesu. Pracownicy pouciekali w strachu
przed kolejnymi atakami. Gideon miał się tam zatrudnić i uważnie słuchać rozmów
klientów, by spomiędzy nich wyłowić informacje na temat tego, co faktycznie
działo się w królestwie.
Fay uważał, że to zadanie idealne dla barda, który łatwo
nawiązywał kontakty. Rzecz w tym, że Gideon nie podzielał jego opinii i cały
czas marudził, tłumacząc, iż został stworzony do wyższych celów i chciał
wędrować po świecie, aby radować serca muzyką, a nie polerować szklanki.
Zaproponował nawet, że pójdzie z Fayem do lasu faerie, na co odpowiedziały mu
pełne zgrozy spojrzenia trzech osób, zdające się pytać: „chcesz nas wszystkich
zabić?”.
— Właściwie to gdzie będziemy spać? — zainteresował
się nagle Gideon i upił łyk wina. — Powinniście tu mieć masę pokojów dla gości,
no nie?
— Coś się znajdzie — stwierdziła lakonicznie Nomia
ku jego rozczarowaniu. — Ale najpierw muszę was przedstawić.
— Przedstawić? Komu?
— Może na przykład właścicielowi tej posesji? —
Spojrzała na niego z uniesionymi brwiami. — Wiesz, jest taki jeden.
— To chyba musi być ktoś ważny, skoro stać go na to
wszystko — gwizdnął z podziwem, a Fay zakrztusił się kawałkiem ciasta.
— Tak, dosyć — odpowiedziała Nomia z litościwym
uśmiechem.
Nicholas klepał Faya po plecach, ciężko wzdychając i
unosząc wzrok do sufitu. Zastanawiał się, w co najlepszego właśnie mieli się
wpakować — i czy ktokolwiek wyjdzie z tego cało.
— Słoneczko moje najdroższe — ucieszył się mężczyzna
siedzący na tronie, gładząc ciemną brodę. — Co tam u ciebie słychać? Przyszłaś
porozmawiać z tatusiem?
„Słoneczko” stanęło na baczność i wyprostowało się z
godnością, mając nadzieję, że nikt nie dostrzega jego zaczerwienionych uszu. Księżniczka
odchrząknęła, usiłując ukryć zmieszanie.
— Ojcze — zaczęła z przyganą. — Czy wiesz, że w
zeszłym tygodniu gildia kupców znów strajkowała w kwestii cła na towary z
Rilvany? I że Narodowy Ruch Wyzwolenia Istot Magicznych zyskuje coraz większe
poparcie w Telerinie? Albo że w tym roku jeszcze więcej dzieci nie zdało
egzaminów wstępnych do akademii, bo nie umiały pisać i czytać? To chyba nie
czas na biesiadowanie.
— Och, tak. — Król z roztargnieniem sięgnął po
winogrono, aby następnie wsunąć je do ust. — Nooo, ojejej, źle się dzieje. Masz
rację. Z tym cłem to było tak, że pojechałem z baronem Rilvany na polowanie, no
i, rozumiesz, jak zwykle musiał ustrzelić moją sarnę. Trochę się
posprzeczaliśmy, no i tak wyszło, że postanowiłem wydać jakiś złośliwy
dekrecik, he, he.
Nomia westchnęła, a zza jej pleców wyszedł Gideon,
który podszedł w stronę tronu.
— Zaraz, jeśli to twój ojciec, to… O rety, król?! — Rozpromienił się. — Bardzo miło poznać Waszą
Wysokość!
— A to kto? — Zaciekawiony władca zamarł z kolejnym
owocem w ręku.
— Mamy gości — obwieściła ponuro księżniczka. — Gideon,
Nicholas i Fay.
Odsunęła się, a Łowcy przybliżyli się do władcy, by
stanąć przed nim i skłonić się. Do tronu prowadziło kilka stopni przykrytych
bordowym dywanem. Król siedział na samej górze, z nonszalancją zakładając nogę
na nogę, a zewsząd otaczało go złoto oraz drogie kamienie szlachetne, którymi wysadzono
oparcie. Mężczyzna otulił się długim czerwonym płaszczem. Odznaczał się pokaźną
posturą, a twarz poznaczoną drobnymi zmarszczkami od śmiechu okalały lekko
przyprószone siwizną włosy. Szczególną uwagę zwracał jego zarost — bujna broda
i nastroszone wąsy. Błękitne oczy z zainteresowaniem przesuwały się po
przybyszach.
— Przyjechali z krainy położonej za Wschodnią
Pustynią. Chcą poznać zwyczaje Emmerish i zaprosić nas do siebie.
— A, Wschodnia Pustynia, tak, tak. Zupełnie inna
kultura. — Czoło króla przecięła drobna zmarszczka, gdy usiłował przypomnieć
sobie, co właściwie znajdowało się poza granicami Emmerish.
— Przyjmij tradycyjne pozdrowienie naszego ludu,
panie — powiedział z powagą Fay, po czym ku zdumieniu grupy wykonał przedziwną
sekwencję gestów i ukłonów, skacząc w kółko na jednej nodze. Nomia rzuciła mu
podejrzliwe spojrzenie. Miała wrażenie, że nieco zbyt dobrze się bawił.
— Wspaniale. — Król naprawdę wyglądał na
zachwyconego. — Czym prędzej rozkażę przygotować pokoje gościnne.
— Gideon i Fay chcieliby lepiej poznać okolicę, ale Nicholas
przez kilka dni będzie nam towarzyszył na zamku — obwieściła księżniczka. — Opowiadał
mi, że na Wschodnim Dworze bardzo ceni się elokwencję i dobry żart. Przewodzi
wszystkim nadwornym błaznom. Jestem pewna, że zna mnóstwo zabawnych historii i
sztuczek.
Na twarzy posępnego Łowcy odmalowało się
przerażenie. Zadrżał, gdy władca klasnął w dłonie i zaśmiał się w głos.
— Lepiej być nie mogło! Ostatnio panują tu zbyt
ponure nastroje. Z miłą chęcią posłucham anegdot ze wschodnich stron.
— Cała przyjemność po mojej stronie, panie —
wymamrotał nieszczęśliwy Nick.
Gideon zachichotał. Na twarzy Faya pojawił się
uśmieszek, choć gdy chłopak zobaczył minę Nicholasa, zrobiło mu się go szkoda.
— Chciałabym oprowadzić naszych gości po zamku —
powiedziała Nomia. — Zapewne są bardzo ciekawi, jak wygląda.
Król zachęcająco machnął ręką, wyrozumiale kiwając
głową.
— Oczywiście, moja droga. Bądź tylko uprzejma, nie
tak jak ostatnio dla tego biednego królewicza — poradził tym dyskretnym
rodzajem szeptu, który jest słyszalny dla każdego w promieniu stu kilometrów. —
Masz już swoje lata, wypadałoby być miłym dla kawalerów.
Wzrok i zaciśnięte wargi księżniczki nie wróżyły
niczego dobrego. Zerknęła na Łowców i najwyraźniej postanowiła się opanować.
— Spokojnie, tato. — Głos był tak chłodny, jak i
złowrogi. — Ugoszczę ich najlepiej jak potrafię.
Kiedy wyszli z sali tronowej, Nomia dalej miała
zaciętą minę, Fay z ciekawością rozglądał się wokół, a Nick patrzył na czubki
swoich butów. Gideon przemierzał korytarz w podskokach.
— Polubiłem go — stwierdził. — Wyluzowany facet.
— Raczej kompletnie niefrasobliwy — odparła
księżniczka. — Nawet się nie zorientował, że ktokolwiek siedział w lochach
przez ostatnie tygodnie, albo że jeden z was przypomina wróżkę.
— Wydaje się za bardzo nie stresować problemami z
faerie — zauważył Fay.
— On chyba żyje w innym świecie. Mało co do niego
dociera. Nie zauważył, że mnie porwano. Może nie powinnam była się ratować.
— Nie bądź dla niego zbyt surowa. Sądzę, że to nie
jego wina.
— Co masz na myśli?
— No wiesz… — Zawahał się, zastanawiając się, jak
ubrać to w słowa. Nomia spoglądała na niego wyczekująco. — All Ganonim w jednym
miał rację. To nie jest opowieść o bardzo oryginalnej fabule, więc podejrzewam,
że postać twojego ojca mogła zostać, hm, wymyślona trochę na szybko, bez
specjalnej głębi. Po prostu był potrzebny, bo w baśni każda księżniczka ma
rodziców, którzy próbują uchronić ją przed klątwą lub sprawić, by była mądra i
piękna, i tak dalej.
O dziwo, dziewczyna wcale się nie zdenerwowała.
Powoli pokiwała głową.
— Przyznam, że też już przyszło mi to do głowy.
— Och — wyrwało się Gideonowi. Nomia uśmiechnęła się
smutno.
— Tak — powiedziała. — Od kiedy zaczęłam dostawać
listy, dużo myślałam o tym wszystkim. O swojej rodzinie, o Emmerish, o wielu
rzeczach. Zaczęłam obserwować, co dzieje się wokół. I wtedy zauważyłam, że ten
świat naprawdę został stworzony pode mnie i toczącą się w nim opowieść. Wszystko
to, co nie dotyczy bezpośrednio mnie, jest jakby… urwane. Mniej wyraziste,
rozmyte. Dlatego też łatwo było wymyślić nieistniejące królestwo, z którego
mielibyście pochodzić.
Fay po raz pierwszy poczuł, że dobrze rozumie
księżniczkę, a przez jego twarz przemknął wyraz współczucia. Był pewien, że
każde z nich kiedyś znalazło się w podobnej sytuacji. Nie znał historii Nicka i
Gideona, ale wyobrażał sobie, że i oni mocno przeżyli wiadomość o tym, że
zostali wymyśleni przez ludzi. Nawet wesoły bard musiał być w szoku, gdy
pierwszy raz o tym usłyszał.
Wcześniej nie miał czasu się nad tym zastanowić, ale
nagle zaciekawiło go, w jaki sposób jego nowi towarzysze trafili do Biura do
Spraw Nadzwyczajnych. Postanowił spytać ich o to przy najbliższej okazji. Czy
mieli czas na przyzwyczajenie się do nowej sytuacji? A może tak jak on musieli
działać jak najszybciej i uciekać, ścigani przez tysiące ogarniętych żądzą
zemsty ludzi?
Zatopiony w rozmyślaniach, nawet nie zauważył, że
dotarli do dębowych drzwi. Nomia uchyliła je i gestem zachęciła Łowców do
podążenia za sobą. Weszli więc do środka, gdzie powitał ich widok niezliczonych
regałów po brzegi wypełnionych książkami.
— Oto i biblioteka — powiedziała. — Mam nadzieję, że
znajdziecie tu coś przydatnego. Niewiele osób z niej korzysta. Ostatnimi czasy
to głównie ja. Radzę wam, żebyście poczytali o tym świecie, skoro macie w nim
żyć.
Z tymi słowy zniknęła pomiędzy półkami, a Łowcy
postąpili w głąb pomieszczenia. Drewniana podłoga skrzypiała przy każdym ich
kroku. Wnętrze nieco przypominało czytelnię w Biurze, choć hmm’ogańskie zbiory
woluminów były niewątpliwie bogatsze i bardziej różnorodne.
Fay skierował się w kierunku działu z literaturą
opisującą dzieje królestwa oraz jego geografię. Powstanie Emmerish, Atlas
świata, Wróżki od A do Z — widząc
te tytuły, uśmiechnął się do siebie i bez wahania sięgnął po księgi. Im więcej
mógł się dowiedzieć, tym lepiej. Poszperał jeszcze trochę i zdołał zebrać
całkiem pokaźną kolekcję przydatnych materiałów.
Położył wybrane pozycje na biurku przy wejściu.
Nomia wyłoniła się spomiędzy regałów, z wysiłkiem niosąc wieżę złożoną z
książek różnych rozmiarów. Ustawiła je koło tych wybranych przez faerie. Z
ciekawością pochylił się, by spojrzeć na tytuły. Kapitał społeczny a wzrost gospodarczy, Fizyka: 50 teorii, które powinieneś znać, Podstawy psychologii nimf leśnych, Genetyka alpak w liczbach, Wszechświat
a czarne dziury — z czym to się je i co zrobić, by to nie one zjadły ciebie? —
przeczytał.
— Chyba nie przepadasz za fikcją literacką —
zauważył.
— Cóż, w związku z ostatnimi wydarzeniami chyba
trudno mi się dziwić — mruknęła. — Ale zawsze wolałam poświęcać się nauce.
Nicholas, który również przyniósł stos książek,
poszedł w inną stronę. Wybrał zbiór baśni, mitów i legend z Emmerish. Gideon z
kolei zdecydował się na powieści w żaden sposób niezwiązane z królestwem i
utworzony przez niego stosik składał się głównie z kryminałów oraz romansów.
Fay nie wiedział, w jaki sposób zdaniem barda miałoby to mu pomóc w lepszym
poznaniu świata, ale postanowił się nie wtrącać.
Zabrali książki, po czym wyszli z biblioteki — Nomia
na przedzie, a Łowcy za nią, posłusznie oczekując na to, dokąd zabierze ich tym
razem. Zdawało się jednak, że wbrew wcześniejszym deklaracjom wcale nie miała
ochoty zabierać ich na wycieczkę po całym zamku. Zapytała strażników, czy
pokoje gościnne są już gotowe, i gdy usłyszała odpowiedź twierdzącą, skinęła
głową z aprobatą, po czym poprowadziła ich do sypialni.
Szybko okazało się, że nie był to wcale zły pomysł,
zwłaszcza że tuż przy pokojach mieściła się wielka luksusowa łaźnia z kilkoma
basenami, a na ten widok nawet Nickowi oczy zabłysły.
Łowcy weszli do wody, a przyjemne ciepło ogarnęło
całe ich ciała. Wokół unosiła się rozgrzana para. Fay pozwolił, by bąbelki
przyjemnie masowały skórę i zamknął oczy, próbując na chwilę zapomnieć o
trudach tego dnia.
Powoli odprężając się i czując, jak napięcie
opuszcza mięśnie, westchnął przeciągle. Od kilku dni nie miał chwili, w której
byłoby mu tak przyjemnie. Niespokojne myśli zaczęły odpływać, pozwalając mu się
wyciszyć. Niemal zapomniał o tym, jak prawie zginął z rąk księżniczki, o
pobycie w więzieniu, o tajemniczych listach, a nawet o wspomnieniach z Vealii,
które z niewiadomych przyczyn znów zaczęły nawiedzać go w snach.
Zatopił się prawie po same uszy. Słyszał tylko
jednostajny szum wody, co uspokajało go i wprowadzało w letarg. Nagle jednak
czyiś głos przebił się przez kojące dźwięki, odbijając się echem po łaźni.
— Trudno być Łowcą, co? — zagaił Gideon. — Nigdy nie
przyszłoby mi do głowy, że będę zamknięty w innym świecie.
— To bardzo dziwne — odparł Fay. — Mam coraz więcej
pytań i żadnych odpowiedzi.
— Szkoda — westchnął bard. — Jesteś Łowcą o wiele
dłużej niż ja. Skoro nawet ty nie masz pojęcia, co się dzieje, to chyba naprawdę
wpakowaliśmy w się w grubszą aferę.
— O wiele dłużej? — Nick podszedł do nich,
chlupocząc przy każdym ruchu. — Podobno byliście w jednej grupie Gryzipiórków,
czyli musieliście trafić do Biura mniej więcej w tym samym czasie.
Gideon uśmiechnął się i rzucił Fayowi krótkie, ale
badawcze spojrzenie.
— Fay bardzo starał się awansować i udało mu się to
znacznie szybciej — powiedział. — Od początku wydawał się zdeterminowany, by
stać się Łowcą.
Faerie nie udzielił żadnego komentarza, udając, że
wsłuchuje się w odgłos bąbelków.
— Czemu opuściliście swoje światy? — spytał nagle.
— Byłem zbędny. — Gideon wzruszył ramionami. — Moja
historia to klasyczne epickie fantasy pełne smoków i rycerzy. Dołączyłem do
grupy głównych bohaterów, ale skończyłem jako zwykły element komediowy. Podobno
autor był łasy na pieniądze i zaczął nałogowo tworzyć kolejne postaci tylko po
to, żeby mieć kogo zabijać, a fabuła szła dalej. W końcu się w tym pogubił i
usiłował po raz kolejny pozbyć się bohatera, który już nie żył, no i wszystko
się pomieszało. Ja akurat przeżyłem, więc mnie stamtąd zabrano. Koniec.
Faerie pokiwał głową ze zrozumieniem. Nick patrzył
na wodę, krążąc myślami zupełnie gdzie indziej.
— Ja nie sprawdziłem się jako główny bohater —
powiedział. — Terminowałem u znanego czarnoksiężnika. Miałem przejąć po nim
stanowisko i mieszkać w wysokiej wieży. Problem polega na tym, że ten, kto mnie
wymyślił, bał się, że będę zbyt idealny. Nie chciał zrobić ze mnie postaci,
która może wszystko, i popadł w przesadę. Słowo daję, że nic mi nie wychodziło,
nie miałem żadnych zdolności. Kojarzysz, jak w tego typu opowieściach na
początku uczeń zwykle zamiata dom, myje podłogi i jest poddawany przez mistrza
różnym próbom, zanim rozpocznie właściwy trening magiczny? To była kompletna
porażka. Miotła mało mnie nie zabiła, a na podłodze się poślizgnąłem i leżałem
w śpiączce przez tydzień. A potem opowieść się urwała, bo autor stwierdził, że
nic ze mnie nie będzie i popadł w depresję.
— To raczej przykre — powiedział ostrożnie faerie,
nagle rozumiejąc, czemu Nick zwykle wydawał się tak smutny i nieprzystępny.
— Nie było fajnie — przyznał szczerze Łowca.
— W takim razie zapewne żaden z was nie myślał o
powrocie do swojego świata. — Fay oparł się o krawędź basenu, wdychając
rozgrzane powietrze.
— A ty myślałeś?
Chłopak milczał, wpatrując się w wyczekujących
towarzyszy. Znieruchomieli, przyglądali mu się zachęcająco. Zawahał się. Nie
wiedząc, co właściwie nim kieruje, postanowił odpowiedzieć. W końcu oni też
opowiedzieli mu o sobie.
— Prawdę mówiąc, to mój główny cel. Można powiedzieć,
że po to w tej chwili żyję. W świecie, z którego pochodzę, zostali ważni dla
mnie ludzie. To była kiedyś spokojna, przyjazna kraina, ale kiedy stamtąd
uciekałem, bardzo źle się działo. Chcę odkryć, dlaczego wszystko tak się
zmieniło, i odnaleźć swojego przyjaciela.
— Chyba nie miałeś zbyt wesołych przygód — mruknął
Gideon.
— Przypuszczam, że nikt nie chce mnie tam widzieć. —
Fay uśmiechnął się cierpko. — To ryzykowna wycieczka, ale muszę tam wrócić.
Łowcy zdali sobie sprawę, że faerie nie ma ochoty
rozwijać opowieści i tyle na razie musiało im wystarczyć. Postanowili uszanować
jego decyzję.
Rozmowa ucichła, a młodzieńcy jeszcze długo
relaksowali się w basenie. W końcu Gideon z braku rozrywki zaczął zaczepiać
Nicka i chlapać go wodą. O dziwo, Łowcy zupełnie to nie przeszkadzało. Fay jako
pierwszy uznał, że wystarczająco już się odprężył. Niedawna rozmowa kołatała mu
się po głowie, przez co znów dopadły go myśli, że powinien jak najprędzej
ukończyć tę misję i wydostać się z Emmerish. Kierowała nim też zwykła
ciekawość. Chciał wskoczyć do łóżka i zająć się lekturą książek znalezionych w
bibliotece.
Wysunął się z wody i wyszedł z basenu, uważając, by
nie poślizgnąć się na posadzce. Gideon przerwał gonienie Nicholasa.
— Idziesz już? — zapytał ze zdziwieniem.
— Tak, na dziś wystarczy mi wrażeń. — Fay owinął się
ręcznikiem. — Chcę jeszcze trochę poczytać przed snem. Do jutra.
Wyszedł z łaźni, odprowadzany słowami pożegnania.
Towarzysze wyraźnie nie mieli jeszcze ochoty udawać się na spoczynek.
Uśmiechnął się lekko. Cóż, z pewnością należała im się chwila przyjemności. Następny
dzień miał pewnie przynieść mnóstwo kolejnych niespodzianek.
Z trudem otworzył oczy, wydając z siebie przeciągły
jęk, po czym zaraz ponownie je zamknął. Kolejna poduszka poszybowała w
powietrzu, by wylądować prosto na jego twarzy.
— Wstawaj! — nakazał wesoły głos.
— Miej litość — wymamrotał Fay.
— Nie znam takiego słowa — Gideon zaśmiał się
demonicznie i wyjął zza pazuchy cienki, podłużny przedmiot. — Obawiam się, że
jeśli zaraz nie wstaniesz, to pożałujesz.
Fay powoli rozkleił powieki, ziewając tak głośno, że
zdziwił się, iż budynek nie zatrząsł się w posadach. Zobaczył barda uśmiechającego
się w sposób, który nie mógł wróżyć nic dobrego. Po chwili Gideon zabrał
powietrza w usta i z całej siły zadął w flet.
Faerie wrzasnął z bólu i rozpaczy, gdy kakofonia
dźwięków zaatakowała jego czułe uszy. Rozpaczliwie przeszukiwał łóżko, usiłując
wymacać poduszki, by przycisnąć je do głowy.
— Co tu się dzieje?! — Do środka wparowała Nomia w
towarzystwie ptaków. W szarych oczach iskrzył gniew.
Sinus i Cosinus zakłapały złowieszczo dziobami,
chcąc rzucić się na Gideona, który prędko odłożył flet i wyciągnął przed siebie
dłonie obronnym gestem.
— Zaraz! To wszystko wina Faya, bo nie chce wstać —
zaprotestował.
Zwierzęta zaćwierkały z irytacją, a następnie
zwróciły się w stronę leżącego chłopaka. Fay nadzwyczaj zwinnie poderwał się z
łóżka, co zbiło z tropu zebranych.
— No już — burknął. — Proszę bardzo. Wstałem?
Wstałem. To teraz dajcie mi chwilę, żebym się przebrał, okej?
Księżniczka i Łowca spojrzeli po sobie i wyszli tak
szybko, jak się pojawili. Fay pochylił się, po czym z ciężkim westchnieniem
zaczął zbierać porozrzucane po podłodze książki, które czytał poprzedniego wieczora.
Tej nocy nie spał zbyt dobrze. Może to wpływ
opowieści o wróżkach, a może podobieństw między Emmerish a Vealią, ale znów
dręczyły go koszmary związane z przeszłością. Tym razem nie były to jednak
wyraziste obrazy, tylko nieskładne, mroczne wizje, w których prawdziwy ciąg
zdarzeń mieszał się z upiornymi uosobieniami jego najgorszych lęków.
Westchnął ponownie, sięgając po ubrania podarowane
mu przez Nomię. Ubolewał, że brak mocy pozbawił go nawet możliwości zmiany
stroju. Pozornie tak błaha sprawa, a jednak o jeden kłopot więcej. Przejrzał
się w lustrze, krytycznie taksując wzrokiem własną sylwetkę. W zielonej tunice ze
swoją delikatną urodą bynajmniej nie budził grozy, ale cóż mógł na to poradzić?
Wyszedł na korytarz, gdzie zastał księżniczkę i
Gideona.
— A co z Nickiem? — zapytał. Jeżeli tylko jemu
zorganizowano taką pobudkę, a Nicholas spał w najlepsze, to ktoś powinien drogo
za to zapłacić.
— Czeka w jadalni — odparła Nomia. — Rozmawia z moim
ojcem.
— Aha — mruknął. Żądza zemsty przeszła mu jak ręką
odjął.
— Lepiej się pospieszmy, bo chłopak tam zginie —
zasugerował Gideon.
— Słuszna uwaga.
Królewska jadalnia prezentowała się zupełnie inaczej
niż poprzedniego dnia. Zaaferowany sytuacją Fay wcześniej nie zwrócił uwagi na
przepych panujący w pomieszczeniu, choć spostrzegł ogromne łukowate okna,
wypełnione kolorowymi witrażami przedstawiającymi rozmaite magiczne istoty.
Ze względu na panującą wokół ciemność teraz nie mógł
ponownie im się przyjrzeć. Zasłony były zaciągnięte, aby nie przepuścić ani
odrobiny światła słonecznego, mimo że trwał poranek. Na długim stole stały się
talerze z wykwintnymi daniami, a pomiędzy nimi świece — jedyny element
rozświetlający ponure wnętrze. Po przeciwnej stronie od wejścia siedziały dwie
osoby, jedna na zaszczytnym miejscu dla gospodarza. Druga usadowiła się tuż obok
i przemawiała przyciszonym, mrocznym głosem.
— …i wtedy właśnie wybiegł na dwór. Wybiła północ, a
wiatr zawodził, jak gdyby to tysiące potępionych dusz błagało o litość. Kruk
zaskrzeczał złowieszczo, śledząc jego ruchy czarnymi oczami. Starał się nie
zwracać na to uwagi. Zebrawszy całe swoje siły, biegł przed siebie, nie
zatrzymując się ani na krok. Serce szaleńczo dudniło mu w piersi, gdy z trudem
łapał kolejne oddechy. W końcu opadł z sił i stanął w miejscu, a wtedy
zauważył, że znalazł się na cmentarzu. Poczuł na ramieniu lodowaty dotyk i
powoli, mając wrażenie, że każda sekunda rozciąga się w nieskończoność,
odwrócił się, by ujrzeć…
— Wystarczy! — Mężczyzna siedzący u szczytu stołu
podskoczył z wrażenia. — Dosyć, bo padnę tu na zawał serca i osierocę moją
krnąbrną córkę.
— Ale to kulminacyjny moment — wymamrotał Nicholas. —
Teraz wszystko miało się rozwiązać.
Król przesunął palcem po ramieniu, energicznie
potrząsając głową.
— Młodzieńcze, pora na przerwę. Nigdy w życiu nie
miałem takiej gęsiej skórki. Zapytałbym, skąd znasz tyle mrożących krew w
żyłach historii, ale strach się bać.
Nick już otwierał usta, aby udzielić odpowiedzi, ale
wtem jego uwagę przykuł odgłos zbliżających się kroków. Mężczyźni odwrócili się
w stronę wejścia, by ujrzeć nadchodzącą księżniczkę i Łowców.
— Och, są i inni goście! — Król szeroko rozłożył
ramiona w powitalnym geście. — Zapraszamy!
Gideon zasiadł do stołu, z ciekawością przyglądając
się świecom. Fay i Nomia podążyli za jego przykładem.
— Co tu się dzieje? — spytała dziewczyna.
— Ten sympatyczny chłopiec zna tysiące opowieści o
duchach, demonach i klątwach. Ma prawdziwy talent. Gdy zacznie mówić, nie
możesz przestać słuchać! — Poklepał Nicka po ramieniu, a Łowca pozwolił sobie
na nieśmiały uśmiech. — Niewiarygodne! A może opowiesz coś o wróżkach?
Fay zastygł na chwilę z uprzejmym uśmiechem na
twarzy, ale po chwili dalej nakładał kaszę na talerz. Księżniczka zerknęła na
niego i odchrząknęła cicho.
— Myślę, że
takich historii znamy już mnóstwo. I wszystkie są wystarczająco straszne —
mruknęła.
— To prawda — nieoczekiwanie zgodził się faerie. — Wczoraj
kilka przeczytałem. Naprawdę budzą grozę, zwłaszcza że słyszałem, iż takie
rzeczy naprawdę dzieją się w Emmerish.
Oczy Nomii zwęziły się, gdy podejrzliwie studiowała
twarz chłopaka. Nieświadomie zacisnęła pięści, czujnie przysłuchując się jego
słowom.
— Porywanie dzieci, zostawianie w domach podmieńców
i porzucanie ludzkich zwłok przy kwiecie paproci… Dopuszczają się wielu
okrutnych czynów — kontynuował niezrażony. Wziął głęboki oddech, czując nagły
stres, gdy zadawał ważne dla siebie pytanie. — Ale czy te stworzenia są z
natury złe do szpiku kości? Czy tak było od zawsze, czy może coś sprawiło, że
się zmieniły?
— Niektóre legendy mówią, że kiedyś faerie
wspomagały królestwo — odparł władca. — Ale to było wieki temu, zanim zaczęły
uważać się za lepsze od ludzi, bo mają we krwi magię. Tak czy siak, teraz to
zdradzieckie stworzenia, którym nie można ufać.
Czując na sobie palący wzrok Nomii, Fay wpakował do
ust widelec z sałatką warzywną. Unikał jej spojrzenia. Pewnie zastanawiała się,
co próbował osiągnąć tymi pytaniami, ale to nie był czas i miejsce na
wyjaśnienia. Musiała poczekać, aż pozbędą się towarzystwa jej ojca.
Nim zdążył zadać kolejne pytanie, drzwi do jadalni
otworzyły się z rozmachem, a w wejściu stanęła starsza kobieta w fartuchu. Na
głowie miała biały czepek, a w świdrujących oczach istną żądzę mordu. Energicznym
krokiem podeszła do stołu, nie zwracając większej uwagi na obecność króla i nie
wykonując ukłonu.
— Doigrałaś się, moja panno — powiedziała sucho,
zatrzymując się przy księżniczce. Złapała ją za ucho, nie zważając na krzyk
protestu.
Kobieta sarknęła z oburzeniem, po czym gwałtownie
uniosła głowę i spojrzała piorunującym wzrokiem prosto w oczy Faya. Zacisnęła
usta w gniewną linijkę.
— Możesz mi powiedzieć — wycedziła, przeciągając
głoski — co następczyni tronu Emmerish, porwana niedawno przez wróżki, gdyby
przypadkiem niektórzy nie byli tego świadomi, robi przy jednym stole z fa…
— Jak to: porwana? — Władcy oczy mało nie wyszły z
orbit.
— Wasza Wysokość — odpowiedziała, wymawiając tytuł
tak, że zabrzmiał jak najgorsza obelga. — Czy nie zdziwiło cię, że panna Nomia
zniknęła gdzieś na kilka dni?
— Myślałem, że znów zaszyła się w bibliotece i czyta
o gospodarce — wybąkał jak skarcony dzieciak. — Często jej się to zdarza.
— Nie tym razem. A tymczasem w tej chwili dziewczyna
— wypluła to słowo ze złością — ucztuje w najlepsze ze swoim najgorszym wro…
— Pani Cauliflower! — krzyknęła Nomia desperacko, rozmasowując
obolałe ucho. — Czy mogłybyśmy chwilę porozmawiać na osobności?
Kobieta skrzyżowała ręce, oceniając sytuację. W
końcu podjęła decyzję.
— O tak, porozmawiamy — obiecała. — Ale chciałabym zaprosić
do tej rozmowy jednego z naszych gości.
Dopadła Faya tak szybko, że nie zdążył nawet kiwnąć
palcem. Naprędce przełknął ostatni kęs dania, gdy pani Cauliflower pociągnęła
go za ostro zakończone ucho, marszcząc brwi. Wstał, ani myśląc o tym, by sprzeciwić
się kobiecie, która prowadziła go do drzwi. Nomia wlokła się za nimi z nietęgą
miną.
— Do zobaczenia później! — krzyknął za nim Gideon, a
w jego głosie wybrzmiała nutka niepokoju.
Przeczytałam do tego momentu, jak byłam w podróży i jak zwykle zapomniałam, co chciałam napisać. Ale bardzo mi się podobało!
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak wciągnął mnie ten pomysł z błędami w fabule i niby wszystko okej, spoko spoko, a potem nagle - król jest taki, bo autor nie pomyślał. No i myślę "kurde, szkoda mi jej". Ale to tylko potwierdza moją teorię, że wymyślona przez nas historia żyje :D Kiedyś się nawet posprzeczałam z koleżanką, bo ona powiedziała, że w sumie mój bohater jest martwy, bo tylko na papierze. A ja "szok". Co oczywiście nie oznacza, że nie robię takich błędów jak tu o, ale chodzi mi o samo podejście do tematu, że każdy bohater ma duszę, tylko nie ma jej w świecie materialnym. Albo jestem po prostu szalona. Tylko do tej historii to podejście akurat pasuje, nie?
Podoba mi się ta księżniczka, taka zagubiona między historią, w której jest uwięziona a własnymi przemyśleniami. Nie mam też pojęcia, co z tego wyjdzie - czy ona będzie musiała potem zostać łowcą, czy po prostu zapomni o tym, co się wydarzyło... a to byłoby trochę przykre, bo jej osobowość pewnie musiałaby zostać masakrycznie spłaszczona.
A tak na marginesie, nie wiem jak to napisać, ale dalszy ciąg twojej historii naprawdę mnie ciekawi. Pewnie bym sobie zaspoilerowała, gdybym miała czym XD Więc chyba dobrze, że trafiłam na tylko tyle rozdziałów.
Napisałabym jeszcze coś o tych dwóch innych łowcach, ale zostawią sobie ich na potem, jak będę miała więcej informacji.
Pozdrawiam cieplutko, odezwę się, jak coś dodasz!
Hej!
UsuńBoże, przepraszam, że odzywam się i odpowiadam dopiero teraz... Przeprowadzałam się z kraju do kraju, potem miałam obronę licencjatu, było niezłe zamieszanie. Teraz pora w miarę możliwości wrócić do blogosfery i nadrobić różne zaległości.
Dziękuję serdecznie :*